środa, 31 maja 2017

Wyposażamy kadłub...

... tak sobie pomyślałem, że lepiej przykleić pływaki gdy już wszystko będzie zamontowane na kadłubie niż kombinować z montażem lawirując brudnym z natury silnikiem między czyściutkimi pływakami.

No to lecimy. Przykręcamy silnik, podłączamy strerociąg, cięgna gazu i kierunku obrotów, przewody elektryczme - znaczy doprowadzamy do takiej sytuacji, że w zasdadzie można odpalić i płynąć takim golasem.

Przykręcamy manetkę i podłączamy cięgna:
 

Zamykamy obudowę, bo zaglądąć do niej  nie mam już zamiaru:
 

Pod kanapę wkładamy akumulator samochodowy, bo trzeba skądś wziąć te 120 amperów do rorusznika... no i mamy odrobinę prądu gdyby kiedyś przyszło do głowy zamontować elektryczny silnik manewrowy.


Patrzymy inżynierskim okiem na to, co zdziałaliśmy dzisiejszego poranka:
 
Zaś wieczorem, przed snem, jeszcze raz rzucamy okiem na osiągnięcia dzisiejszego dnia. Jest już na co popatrzeć. Po sześciu miesiącach pracy (dwie godziny dziennie, w okolicach północy) w zasadzie możemy zwodować ślizgacz na wodę.

Na poniższej fotce widać też szare paski PCV na krawędziach kadłuba, do których przykleimy pływaki:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz