... (i jest) Kobieta.
Siadasz bracie (i siostro) nad wodą i się gapisz, bo dalej iść nie można. Można co prawda popływać żabką czy kraulem, ale nie za daleko, bo ile? Kilometr? Jeden kilometr to może przepłynę, ale dwa już na pewno nie, co oznacza, że jestem przywiązany do brzegu na długość dłuższej smyczy. Nie lubię być wiązany do brzegu. Do innych rzeczy lubię być wiązany, ale nie o tym jest ten blog.
Gdy więc kolega Marek kupił był ponton, to kupiłem i ja. Taki za dwieście złotych licząc, że tyle to właśnie ma kosztować. Dokupiłem silnik elektryczny, włożyłem samochodowy akumulator i razem z narzeczoną zwodowaliśmy cudo na Odrze.
Narzeczona miała minę nietęgą, bo wydawało jej się, że szorujemy ciężkim akumulatorem po dnie rzeki. Ja miałem minę nietęgą, bo cały czas całkowałem bieżące zużycie prądu po dt i porównywałem z pojemnością akumulatora, a to mało romantyczne zajęcie z narzeczoną na pokładzie. Do tego stopnia mało romantyczne, że moja pierwsza jednostka po dwóch godzinach pływania zacumowała na Allegro, skąd odpłynęła kurierem do bliżej nieznanego mi portu.
Licho I nie ma swoich zdjęć. Nie zdążyłem zrobić, szkoda. Ale jest za to zdjęcie tęsknoty i Kobiety
Sam powiedz, Czytelniku, czy można usiedzieć na brzegu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz